Realizując nasz główny projekt Indian Wedding 2020 w kooperacji ze Sławkiem Pankiem i Radkiem Raduńskim z Fotogrupy mieliśmy okazję stworzyć też kilka mniejszych proj
ektów opowiadających o Indiach z naszej perspektywy. Po kolejnej już wizycie w tym kraju jestem więcej niż pewny, że Indie są takimi jakimi chcemy aby były. Widzimy w tym kraju odbicie naszych lęków, schematów poznawczych, nakładamy kalki. Raz chcemy aby były biedne i przymierające głodem choć sprytne jak w Slum Dog innym razem marzą nam się kolorowe niczym z bolywood. Tym czasem one po prostu są i jedno co jest pewne w tym kraju to nieustająca zmiana. Zapraszam Was na krótką historię niekrótkiej podróży pociągiem 🙂
Z dziennika pokładowego: To jest niebywałe. Mnóstwo ludzi, wszędzie bary i kasyna, wchodzisz do jednego a stoły i maszyny ciągną się przez kolejne 10-20 min twojej przechadzki. Na ulicy różni dziwni ludzie: facet w stringach, Johny Deep w wersji „Piraci z Karaibów” z bliżej niezidentyfikowaną koleżanką o biuście w rozmiarach 18 x C, chipandailsi, transfrmers, wielki murzyn z „Drużyny A”, tancerki egzotyczne i wiele, wiele innych osobliwości, z którymi możesz sobie zrobić zdjęcie za dolara :).
Z dziennika pokładowego: Wieczorkiem dojeżdżamy do Bryce Canyon. Zdążamy na zachód. Na punkcie widokowym tego przepięknego miejsca jemy kolacyjkę i robimy zdjęcia. Ponieważ noc jest bezchmurna spokojnie możemy spróbować wieczorem zobaczyć drogę mleczną :). Jest cudowne. Gwiazdy niczym nie zakłócone, żadnej chmurki, ogromna przestrzeń przed nami, ale w dole tylko czarna dziura – nic nie widać, chyba, że podniesiesz głowę do góry. A ten widok onieśmiela :). Droga mleczna wije się przez niebo, wielki wóz dopiero teraz jest wielki: właśnie przeleciał przez niego jakiś samolot, patrzymy na spadające gwiazdy – jest naprawdę cudownie :).
Z dziennika pokładowego: Dzień 16.07 Dzień był bardzo długi i zrobiliśmy wiele kilometrów :). Zaczeliśmy w Navaho National Monument. Wioskę obejrzeliśmy niestety tylko z góry ponieważ spacer na dół można urządzić sobie tylko z przewodnikiem i tylko o 8.15 i 10.30. Ale nic straconego – będzie więcj czasu w Monument Valley Navajo. Tę dolinę widział chyba każdy kto oglądał filmy o dzikim zachodzie. Charakterystyczne słupy wyrastające z ziemi o czerwonym kolorze – podobnie zresztą jak sama ziemia, z której wyrastają. Dolinę rozsławiło małżeństwo Gouldingów, którzy zamieszkiwali te tereny razem z Navajo. Podobno za ostatnie 60 dolarów Harry Goulding pojechał do Hoollywood, żeby
Fragment z pamiętnika – 15.07.2015r Antelope Canyon : Wycieczka zaczyna się o 10.30. Na miejscu mamy być o 10.00. Meldujemy się, płacimy haracz i już niedługo jesteśmy w drodze do kanionu. Nasza przewodniczka jest podobno córką kobiety, która odkryła kanion. Opowiada o trudnej sytuacji związanej z jego położeniem na terytorium Navajo, dodatkowych opłatach na park itp chcąc chyba “usprawiedliwić nieco niesprawiedliwą” zresztą cenę – w końcu wiezie w samochodzie 350 $. Takich samochodów jest 7. Pani robi dziennie 3-5 kursów. Łatwo policzyć :).
Podróżnik roku National Geographic, kajakarz, odkrywca, podróżnik i właściciel niesamowitej osobowości :). To właśnie z Aleksandrem Dobą mieliśmy okazję spotkać się wczoraj fotografując jego spotkanie z łódzką publicznością zaproszoną przez Klub Podróżników Keja.
Widzieliście już trochę zdjęć ze Stanów i wiem też, że obiecałam więcej :). Pamiętam, nie zapomniałam ale to i tak miło, że się przypominacie i chcecie zobaczyć pozostałe zdjęcia z naszej podróży. Mam więc bardzo dobrą wiadomość: kolejna część przed Wami! A ponieważ cała obróbka została już zakończona pozostałe części będziecie mogli oglądać systematycznie co tydzień w poniedziałek o poranku (oczywiście zależy co dla kogo jest porankiem :)).
A ponieważ mnie Piotrek natchnął, to nie mogłam się powstrzymać :). Jeszcze bez szerszego opisu ale tylko z informacją, że to jeszcze było przed nami 🙂 A gdzie to możecie sprawdzić pod zdjęciami :).
Zdjęcia, które oglądacie powstały w parku narodowym Joshua Tree, położonym na terenie dwóch pustyń: Kolorado i Mojave. Podobno znajduje się tu pięć naturalnych oaz – ale niestety nie widzieliśmy żadnej :). Mogą się jednak przydać co niektórym wędrowcom, gdyż na terenie parku wytyczonych jest 300 km szlaków pieszych.
Pytacie kochani jak było? Pokażemy Wam to w kilku kawałkach, no może w kilkunastu :). Nie wiem dokładnie ile tego będzie ponieważ chwilkę nam zajęła ta podróż :). Jednak Cała przyjemność po naszej stronie…
Wspinacz wielki ze mnie nie jest więc jak pierwszy raz usłyszałam, że otworzyli Spota stwierdziłam, że to nie dla mnie, bo przecież mocy w bicu nie mam za wiele. Ale kiedy po raz pierwszy tam dotarłam okazało się w jak wielkim błędzie byłam. Fajna atmosfera, jasno oznaczone drogi o różnych stopniach trudności – więc nawet ja mogłam sobie spokojnie podziałać. Sporo przestrzeni, fajna muzyka… wszystko składa się na warte odwiedzin i systematycznych powrotów miejsce :). Z pewnością potwierdzą to Ci, którzy ostatnio walczyli na zawodach, co możecie obejrzeć poniżej 🙂
Z kamieniem w brzuchu, bez szczególnego nastroju, w pamięci mając tylko obrazy. Na zewnątrz jak każdy widzi – zima bez szczególnych jej oznak. A przed nami całe życie.
To najchętniej bym teraz napisała ale połowa powie, że coś ze mną nie tak więc dodam tylko, że tęskno mi do tych widoków, więc sobie przynajmniej popatrzę.
Trzecia edycja Mini Wspinu. Żeby nie było nudno zaczynamy ograniczać szkła. Tym razem w ruch poszło rybie oko 15 mm i tele 70-200 mm (ze wskazaniem na 200). Czyli co można zobaczyć na bardzo szerokim i … no powiedzmy wąskim kącie. Oba mają bez wątpienia swoje zalety i swoje wady, oba też mają swoich amatorów, choć jak wiemy preferencje fotografików zmieniają się z czasem. Ale co lepiej wypada w przypadku fotografowania wspinaczy? I w dodatku na ścianie?
Druga runda Strato Wspin Maratonu za nami 🙂 Jak zawsze niesamowita atmosfera i ludzie – kto nie był niech żałuje a na pocieszenie kilka fotek 🙂 Mamy nadzieję, że oddają atmosferę.
.
.
.
.
.
.
.
.
Co ja się tam będę rozpisywała o tym jak było :). Wiadomo, że było fajnie – nawet moja kochana Teściowa to potwierdzi. Jurand zdobył nasze serca w 3 minuty a potem już tylko utwierdzał nas w przekonaniu, że jest prawdziwym psem wspinacza: cierpliwym, społecznym i grzecznym ale jakże ciekawym nowych doświadczeń i niecierpiącym nudy. Warto też wspomnieć o moim malutkim sukcesiku: udało mi się kilka razy wtoczyć z asekuracją dolną :). Jak zawsze udział w wydarzeniu miała Ewcia, która mnie do tego oczywiście namówiła – stresik był lekki ale frajda też spora :). Teraz trzeba by trochę popracować nad zastałymi mięśniami – no ale jak to mówią nie można mieć wszystkiego w życiu. No a Panowie wymiatają – coś czuję, że gdyby nie ten lekki upał zrobili by 6.5 🙂 Zresztą sami zobaczcie 🙂
Latami marzyliśmy o tym, aby wybrać się na sylwestra w góry i w końcu się udało. Wybór padł na Bieszczady z kilku powodów, głównie chodziło nam o klimat, atmosferę o to coś czego naszym zdaniem nie ma już w Tatrach.
Udało nam się zebrać doborową ekipę, dziewięciu wspaniałych osób. Postawiliśmy na różnorodność 🙂 i warto było:) W tym miejscu dziękujemy z całego serca naszym współtowarzyszom i towarzyszkom. Oczywiście nie mogło zabraknąć 10 członka ekipy, po raz kolejny był to niezawodny canon 5D 🙂
At the very beginning few words to my colleges with whom I visit Latvia.
Thanks a lot for very good time. I hope that You will like the pictures I put above. If You want any of these pictures in full resolution please feel free to write to me.
Jeszcze w starym roku w grudniu miałem okazję spędzić kilka dni na Łotwie. Sam wyjazd powiązany był z realizacją projektu międzynarodowego jednak nie mogłem się powstrzymać, aby nie wziąć aparatu. Skutkiem tego oczywiście był kolejny bagaż do noszenia:) jednak jest to zawsze słodki ciężar, chyba że mówimy o trekkingu:). Czasu nie było dużo bo zaledwie trzy dni. Jednak w trakcie tego, krótkiego pobytu po raz kolejny przekonałem się, że wszędzie można spotkać przyjaznych ludzi, którzy chętnie służą pomocą, jak również po raz kolejny doświadczyłem uczucia „odkrycia” i zachłyśnięcia się czymś nowym nie poznanym wcześniej. Sprzyja to zdecydowanie dostrzeganiu tematów do fotografowania. Mimo, że Łotwa nie jest krajem orientalny w stosunku do Polski to jednak, można dostrzec rzeczy, które przyciągają naszą uwagę.
Read more