Wspinacz wielki ze mnie nie jest więc jak pierwszy raz usłyszałam, że otworzyli Spota stwierdziłam, że to nie dla mnie, bo przecież mocy w bicu nie mam za wiele. Ale kiedy po raz pierwszy tam dotarłam okazało się w jak wielkim błędzie byłam. Fajna atmosfera, jasno oznaczone drogi o różnych stopniach trudności – więc nawet ja mogłam sobie spokojnie podziałać. Sporo przestrzeni, fajna muzyka… wszystko składa się na warte odwiedzin i systematycznych powrotów miejsce :). Z pewnością potwierdzą to Ci, którzy ostatnio walczyli na zawodach, co możecie obejrzeć poniżej 🙂
Z kamieniem w brzuchu, bez szczególnego nastroju, w pamięci mając tylko obrazy. Na zewnątrz jak każdy widzi – zima bez szczególnych jej oznak. A przed nami całe życie.
To najchętniej bym teraz napisała ale połowa powie, że coś ze mną nie tak więc dodam tylko, że tęskno mi do tych widoków, więc sobie przynajmniej popatrzę.
Trzecia edycja Mini Wspinu. Żeby nie było nudno zaczynamy ograniczać szkła. Tym razem w ruch poszło rybie oko 15 mm i tele 70-200 mm (ze wskazaniem na 200). Czyli co można zobaczyć na bardzo szerokim i … no powiedzmy wąskim kącie. Oba mają bez wątpienia swoje zalety i swoje wady, oba też mają swoich amatorów, choć jak wiemy preferencje fotografików zmieniają się z czasem. Ale co lepiej wypada w przypadku fotografowania wspinaczy? I w dodatku na ścianie?
Druga runda Strato Wspin Maratonu za nami 🙂 Jak zawsze niesamowita atmosfera i ludzie – kto nie był niech żałuje a na pocieszenie kilka fotek 🙂 Mamy nadzieję, że oddają atmosferę.
.
.
.
.
.
.
.
.
Co ja się tam będę rozpisywała o tym jak było :). Wiadomo, że było fajnie – nawet moja kochana Teściowa to potwierdzi. Jurand zdobył nasze serca w 3 minuty a potem już tylko utwierdzał nas w przekonaniu, że jest prawdziwym psem wspinacza: cierpliwym, społecznym i grzecznym ale jakże ciekawym nowych doświadczeń i niecierpiącym nudy. Warto też wspomnieć o moim malutkim sukcesiku: udało mi się kilka razy wtoczyć z asekuracją dolną :). Jak zawsze udział w wydarzeniu miała Ewcia, która mnie do tego oczywiście namówiła – stresik był lekki ale frajda też spora :). Teraz trzeba by trochę popracować nad zastałymi mięśniami – no ale jak to mówią nie można mieć wszystkiego w życiu. No a Panowie wymiatają – coś czuję, że gdyby nie ten lekki upał zrobili by 6.5 🙂 Zresztą sami zobaczcie 🙂
Latami marzyliśmy o tym, aby wybrać się na sylwestra w góry i w końcu się udało. Wybór padł na Bieszczady z kilku powodów, głównie chodziło nam o klimat, atmosferę o to coś czego naszym zdaniem nie ma już w Tatrach.
Udało nam się zebrać doborową ekipę, dziewięciu wspaniałych osób. Postawiliśmy na różnorodność 🙂 i warto było:) W tym miejscu dziękujemy z całego serca naszym współtowarzyszom i towarzyszkom. Oczywiście nie mogło zabraknąć 10 członka ekipy, po raz kolejny był to niezawodny canon 5D 🙂
Wczoraj wróciłem z pięknych Bieszczad, po szaleńczym trzy dniowym “maratonie” i przejechaniu 800 km. Jak zwykle pierwszy i ostatni nocleg był w Cisnej w Bacówce pod Honem (www.podhonem.pl), którą z całego serca polecamy. Świetna obsługa, pyszne jedzenie i znakomita atmosfera. Już nie długo na odświeżonej stronie bacówki pojawią się zdjęcia tego wspaniałego miejsca naszego autorstwa. Dziś chciałbym Wam pokazać kilka zdjęć wykonanych na tym wyjeździe oraz wcześniej i jednocześnie zapytać jakie macie doświadczenia z fotografowaniem w górach.